Takie osoby po prostu pojawiają się od czasu do czasu w kręgu twoich Internetów. Poznajesz je i wiesz, że to „swój człowiek”. Uwielbiasz ich treści, jak i ich samych. Najchętniej usiadłabyś z nimi i napiła się kawy rozmawiając przez przez kilka godzin. Ale zanim to nastąpi, opowiem o nich w trakcie Shareweek, czyi organizowanej co roku akcji, stworzonej przez Andrzeja Tucholskiego mającej na celu promocję mniej znanych twórców w Internetach. No to jedziem!
Polski farmaceuta w Norwegii to bardzo popularne zjawisko. Jak nim jednak zostać może nie wydawać się tak proste albo jasne. W Internetach jest masa informacji, ale niestety większość z nich jest bardzo stara lub zbyt ogólna. Jestem właśnie po podpisaniu kontraktu w wymarzonej aptece obok domu i mogę wreszcie zabrać się do opisania drogi, którą musiałam przejść, by pojawić się w tym miejscu. Kiedy to się zaczęło, jak się za to zabrać i jakie są możliwości?
Tania podróż do Norwegii to w pewnym sensie oksymoron. (Oksymoron? Tak, dobrze napisałam!). Nie da się zrobić tego tak tanio, jak jest to możliwe przy podróży do krajów bloku wschodniego, czy Azji południowo-wschodniej. Bilet z Poznania do Oslo potrafi kosztować 30 zł, a już autobus z lotniska do centrum ponad 100. Dlatego każda zaoszczędzona złotówka (a może korona?) potrafi być zbawienna. Zapraszam Cię, by poznać moje techniki, które sama stosuję na co dzień.
Postanowiłam kontynuować temat rozpoczęty w bardzo popularnym wpisie na blogu, który mówi o tym, że wydatki w Norwegii zabijają skutecznie wysoką wypłatę. Dzisiaj podsumuję nasze rachunki na zakupy spożywcze. Czy to mało, czy dużo? Oceńcie sami!
Wydarzenia ostatnich dni rozpowszechniły hashtag #stopmowienienawisci w ekspresowym tempie. Jak to zazwyczaj bywa w obliczu takich okoliczności, jednoczymy się bez względu na miejsce zamieszkania, poglądy polityczne i status życiowy. Chcemy tego samego: by każdy z nas czuł się bezpiecznie i mógł realizować swoje cele bez zagrożenia zdrowia, czy życia. Kiedy ktoś umiera z ręki innego człowieka, zachodzimy w głowę: jak to możliwe? Zaczynamy na swój sposób krzyczeć: stop! Tak być nie może! Tylko że nienawiści nie można pokonać nienawiścią. Zgadzasz się ze mną?
Nauka języka norweskiego to coś egzotycznego. Dopóki nie osiągnęłam 25. roku życia, nie miałam zielonego pojęcia o tym języku. Całe życie uczyłam się angielskiego, aż osiągnęłam poziom bardzo mnie zadowalający. Tyle że angielski otaczał mnie od zawsze. A tutaj pojawia się na horyzoncie ten dziwnie brzmiący, niesłyszany wcześniej język, który wydaje się trudny do wymowy, nauki i w ogóle wszystkiego. Jak się za to zabrać?
Zabieram Was dzisiaj do małego Winter Wonderland. To nie będzie „50 shades of grey”, a raczej „50 shades of white” – dlatego, że śnieg otoczył nas na początku zimy nieomal wszędzie. Pojawił się, stworzył rajski krajobraz, by idealnie przed Wigilią stopić się w 4 stopniowym upale. Niemniej, wspomnienia pozostały. Jak wyglądała Norwegia zimą w zmarzniętym obiektywie?
Samolot linii SAS wylądował w Tromsø 10 minut przed czasem. Na biegunie północnym było wciąż idealnie ciemno. Lot z przystankiem z Bodø był idealną okazją do próby odespania prawie nieprzespanej nocy. Na nic się zdała kolejna kawa – będzie ciężko odzyskać przytomność i energię bez ani jednego promyka słońca. No, ale może dzień jeszcze się pojawi. Zobaczymy.
Kinga nie jest jedną z tych osób, która w Norwegii mieszka dzisiaj. Spędziła jednak w Bergen dwa dobre lata, za którymi tęskni dokańczając swoje studia w Polsce. Jej historia może być interesująca dla każdego, kto myśli o wyjeździe, ale jego doświadczenie zawodowe w CV nadal świeci pustkami i nie wie, jak się zabrać za szukanie takiego miejsca stażu. Jak znaleźć praktyki w Norwegii, jak pokochać deszczowe Bergen i jak realizować marzenia sprzed lat?
Książka Hal Elrod`a Miracle Morning została mi polecona poprzez social media i od razu się nią zainteresowałam. Czy naprawdę mogę swoje poranki wykorzystać do stworzenia wymarzonego życia? A może moje pytanie powinno raczej brzmieć: czy jestem w stanie w ogóle wcześniej wstawać niż to konieczne? Z jednej strony nakręciłam się na poradnik typu „zmień swoje życie teraz!”, bo dawno nie miałam w ręku książki w tym stylu, z drugiej, podchodziłam do jej czytania jak pies do jeża. Zaczęłam ją przeglądać i od razu pomyślałam: oho, znam ten ton. Dalej było tylko ciekawiej.
Znam mnóstwo takich osób. Właściwie „znam” to mało powiedziane. Większość z nich jest ludźmi z mojego najbliższego otoczenia. Obijają się o życiowe przeszkody, narzekając, że nie mają możliwości, czasu, pieniędzy, znajomości, wszystkiego i niczego. Kiedy nadejdzie możliwość, mówią nie. Nie, bo to nie ten tydzień, nie, bo to nie w ten weekend, nie bo to za rok, za dwa, nie w tym życiu generalnie. Nawet, jak ktoś przychodzi, daje im do ręki wędkę, mówią: nie dziękuję, nie chce mi się łowić. Marnują swój potencjał, szukają dziury w całym, a kiedy mają możliwość poprawy, po prostu odmawiają. Najzwyczajniej w świecie patrzą ci prosto w oczy i mówią: nie. A mi nie mieści się to w głowie.
Stereotypy mają to do siebie, że jednak skądś pochodzą, jednak nie można ich zastosować do 100% społeczności. Okazuje się, że bycie tolerancyjnym, czy majętnym to bardzo powierzchowne cechy, które widać tylko na pierwszy rzut w tym kraju. Kiedy poznamy jego mieszkańców bliżej, zapytamy się, co naprawdę sądzą, albo zobaczymy ich w mniej oficjalnych sytuacjach, zrozumiemy, że wierzyliśmy cały czas ślepo w mity o Norwegach, które przestają mieć po pewnym czasie sens.