Krótko o #stopmowienienawisci i o tym, dlaczego Czesław Miłosz się pomylił?

Wydarzenia ostatnich dni rozpowszechniły hashtag #stopmowienienawisci w ekspresowym tempie. Jak to zazwyczaj bywa w obliczu takich okoliczności, jednoczymy się bez względu na miejsce zamieszkania, poglądy polityczne i status życiowy. Chcemy tego samego: by każdy z nas czuł się bezpiecznie i mógł realizować swoje cele bez zagrożenia zdrowia, czy życia. Kiedy ktoś umiera z ręki innego człowieka, zachodzimy w głowę: jak to możliwe? Zaczynamy na swój sposób krzyczeć: stop! Tak być nie może! Tylko że nienawiści nie można pokonać nienawiścią. Zgadzasz się ze mną?

 

Chyba każdy z nas, przemierzając otchłanie internetów, natknął się na cytat Matki Teresy z Kalkuty.

 

Nigdy nie dołączę do ruchu przeciwko wojnie. Zawołajcie mnie, gdy pojawi się ruch na rzecz pokoju.

 

Widziałeś kiedykolwiek marsz czy protest przeciwko czemuś? Ludzie są źli, krzyczą i mają w sobie negatywne emocje. Wypierają coś, budzą w sobie uczucia, które są dalekie od budowania czegokolwiek. Nie chodzi o to, by negatywnym zdarzeniom przyklaskiwać i mówić: spoko, niech tak dalej będzie, nie obchodzi mnie to. Chodzi o to, by zmienić optykę i zdecydować na czym powinniśmy się skupić. A jeśli chcemy coś wykluczyć, nie możemy się na tym skupiać.

 

Tak, jak „nie myśl o żółtym słoniu” powoduje, że najpierw się skupisz na wykreowaniu tego obrazu w głowie, by dopiero później go wymazać. Tak samo głośne krzyczenie przeciwko czemuś #stopmowienienawisci będzie wzmacniać problem.

 

Nie rozumiemy jako społeczeństwo, że zamiast być przeciwko przemocy domowej, powinniśmy być za tworzeniem porozumienia i budowaniu szacunku do samych siebie oraz innych, nie ogarniamy, że zamiast stawiać opór internetowemu hejtowi, powinniśmy porozmawiać o tym, jak stworzyć przyjazne relacje w sieci i spróbować się zrozumieć?

 

Ta sama nienawiść, która kieruje kogoś, by zrobić krzywdę, lub zabić, jest tą samą nienawiścią, która później sprawia, że prześladujesz sprawcę, myśląc, że działasz w dobrej wierze. Nie działasz – dajesz się kierować tym samym emocjom. Osoba, która dokonuje się zabójstwa kogoś innego, też była święcie przekonana, że ma powód i rację, tak jak masy mówiące nagle, że trzeba kogoś napiętnować. Szokujące? Być może. Prawdziwe? Tak uważam.

 

To wygląda trochę tak, jak za czasów starożytnych. Ktoś coś przewinił, więc zbierała się cała wioska, brała pochodnie i szła zamęczyć podejrzanego na oczach lokalnej społeczności. Dzisiaj nie używamy do tego jednak do tego kamieni – wystarczy telefon w dłoni i trochę negatywnych emocji. Czasy się zmieniły – emocje nie.

 

Dlaczego Jan Paweł II wybaczył zamachowcy? Bo doskonale wiedział, że to jedyna droga, by zakończyć lawinę negatywnych emocji, oskarżeń i ostracyzmu. Nie powiedział #stopmowienienawisci, powiedział: za mową miłości.

 

Nienawiści nie niszczy się nienawiścią. To, moi drodzy, tak jakby to samo. Zabijmy nienawiść! Ale zabijanie to przecież domena nienawiści.

Trwa to, czemu stawiasz opór.

 

To tak, jak, gdy byliśmy dziećmi, bawiliśmy się w berka. Gdy tylko się poddawałeś i stwierdzałeś: nie chce mi się już uciekać, goniący tracił sens zabawy.

 

Mój narzeczony jest mistrzem w tego typu „damsko-męskich” rozgrywkach. Kiedy mam jakiś gorszy dzień i nawet świadomie szukam zaczepki, on w ogóle nie reaguje. Nie mam czym go „zahaczyć”. Uśmiecha się i mówi: no dobrze, okej, spoko – pozostawiając mnie na pastwę moich własnych frustracji. I koniec. Nie kłóci się, nie wchodzi w dyskusje, nie stawia oporu. Nie mówi mi stop. Cała moja złość rozpuszcza się, nie mam sobie z kim powalczyć.

 

Przyszedł już czas,
najwyższy czas,
nienawiść zniszczyć w sobie.

Czesław Niemen

 

Nie niszczmy nienawiści. Twórzmy zamiast niej zrozumienie i otwartość. A przede wszystkim dbajmy o swoje własne wnętrza, by nie pozwolić, by małe wojny toczone w nas samych każdego dnia zamieniały się na wielkie dramy na polu internetowych dyskusji.