Nauka języka norweskiego – od czego zacząć i dlaczego bywa trudno, ale to nieważne?

Nauka języka norweskiego to coś egzotycznego. Dopóki nie osiągnęłam 25. roku życia, nie miałam zielonego pojęcia o tym języku. Całe życie uczyłam się angielskiego, aż osiągnęłam poziom bardzo mnie zadowalający. Tyle że angielski otaczał mnie od zawsze. A tutaj pojawia się na horyzoncie ten dziwnie brzmiący, niesłyszany wcześniej język, który wydaje się trudny do wymowy, nauki i w ogóle wszystkiego. Jak się za to zabrać?

Myślę, że nauka języka norweskiego to coś podobnego do każdej innej nauki – po prostu trzeba się zawziąć i lekko (bardzo) zmusić. Bo samo nie przychodzi, jakbyśmy nie chcieli. Przychodzi słówko po słówko, zdanie po zdaniu, kontekst za kontekstem. A później się okazuje, że znów nic nie wiesz, chociaż wydawało się, że to już dużo. I jedziemy od początku.
 

OD CZEGO ZACZĄĆ?

 

Zacznij od dobrej motywacji – dlaczego chcesz się uczyć norweskiego? Dlaczego akurat tego języka? Często nie możemy znaleźć motywacji do danego celu, bo nie wiemy nawet, do czego on ma się nam przydać! To tak, jakbym dzisiaj miała nagle cel: nauczyć się chińskiego – chociaż nie chcę pojechać do Chin, nie wiem nic o tym języku, poza tym, że jest trudny i jego umiejętnością można się pochwalić, to wszystko.

 

Wiele osób stawia sobie za cel znajomość jakiegoś języka (np. angielskiego, bo przecież wszyscy „znają” – nie wszyscy, ale tak się zdaje) podczas, gdy akurat tobie znacznie bardziej przydałby się np. niemiecki. Nie ma co cisnąć na siłę.

 

Są takie osoby, które po prostu kochają dany język, kulturę, fascynują się brzmieniem, gramatyką i mają ochotę napisać doktorat na temat odmiany rzeczownika – wtedy nauka nie ma jakiegoś celu, ale stanowi pasję samą w sobie. Myślę, że tego typu osoby nie muszą poszukiwać motywacji.

 

Odpowiedz sobie: dlaczego? Musisz mieć dobrą motywację, inaczej szybko padniesz ofierze lenistwa i „od jutra”.

 

Druga sprawa to – ile to potrwa? Z moich źródeł (mój narzeczony, ja, znajomi z Polski tutaj) nauka do poziomu „mówię całkowicie płynnie” to jakieś 3 lata. Oczywiście, każdy ma swoje tempo, jeden będzie się uczyć norweskiego w Norwegii i nauczy się 5 razy szybciej niż ktoś, kto siedzi w Polsce i tak dalej.

 

Dobrze nastawić się zawczasu, że przez kolejne 2 lata będziesz mieć dość nauki tego języka jakieś 200 razy, kilka razy uznasz, że to się C1 w tym języku nigdy się nie wydarzy, jeszcze więcej razy stwierdzisz, że to nie ma sensu, bo każdy mówi w innym dialekcie i będziesz mieć ochotę odpuścić kolejną lekcję. Ale warto.

 

Trzecia sprawa – mądrze dobierz miejsce nauki. Sama chodziłam do miejsca, w którym nauczyłam się w kilka miesięcy chodzenia na kurs tyle, co ogarnęłam później przez skajpa w 3 lekcje. Nie twierdzę, że zajęcia grupowe to shit, ale ważne, by grupa była mała, byś zawsze czuł, że MUSISZ się przygotować do zajęć, by nauczyciel był wymagający i faktycznie umiał uczyć. Nie każdy bowiem, kto coś umie, umie przekazać to innym.

 

Polecałam w jednym wpisie już listę darmowych źródeł, z których sama często korzystam, ale niestety za konkretne wymagania, wiedzę i kogoś, kto poprawi wymawianie „u” trzeba zazwyczaj zapłacić. Dlatego same darmowe appki plus seriale nie nauczą cię płynnie języka, takie moje zdanie. Oczywiście, należy korzystać z różnych źródeł i wszystko jest przydatne! Trudno mi jednak uwierzyć, że ktoś nauczył się języka tylko oglądając seriale i grając w gierki na telefonie w sensownie krótkim czasie – a jeśli znasz taką osobę, daj znać!
 

CO BĘDZIE NA POCZĄTKU TRUDNE?

 

Właściwie wszystko będzie się takie wydawać. Uczyłam się pół roku, zanim wyjechałam i myślałam, że coś umiem. „Coś” to dobre określenie. Rozumiałam niektóre napisy, potrafiłam wyartykułować swoje potrzeby, ale… mało rozumiałam. Właściwie, prawie nic.

 

Zmuszałam samą siebie, by mówić po norwesku. Znajomość angielskiego zazwyczaj przeszkadza, ponieważ prawie każdy Norweg (nawet starszy) mówi co najmniej dobrze w tym języku. Wiele razy na początku może to uratować nas w jakiejś sytuacji, kiedy po prostu nie rozumiemy nic, a nic – warto jednak zaczynać od rozmowy od norweskiego i próbować, próbować, próbować. Nie ma nic gorszego, niż wpaść w angielską pułapkę, kiedy pracujesz w Norwegii z samymi Norwegami, ale rozmawiacie po angielsku cały czas.

 

Ja w mojej pracy używałam języka angielskiego z norweskim pół na pół w zależności od sytuacji. Poprosiłam znajomych, by mówili po norwesku do mnie, bo chcę się uczyć. Na samym początku musiałam pytać często gości w knajpie jakieś 5 razy, by powtórzyli. Nie powiem, że te sytuacje były przyjemne dla mnie, bądź dla nich. Były stresujące, nie zliczę ile razy zgadywałam bardziej niż wiedziałam, co ktoś ma na myśli. Stety, bądź niestety to jedyny sposób na naukę – popełnianie błędów. Na szczęście Norwegowie są niezwykle wyrozumiali i nigdy nie poczułam się przez to „gorsza”.

 

Nagrania, które będziesz wykorzystywać w trakcie lekcji będą się miały nijak do rzeczywistości, jak to zazwyczaj bywa. Ludzie nie mówią wyraźnie, powoli i zrozumiale. Używają skrótów, mruczą pod nosem i mówią bardzo szybko – tak samo, jak my po polsku.

 

Tutaj dochodzi również do głosu kolejny aspekt, w którym nauka języka norweskiego bywa trudna, a mianowicie….
 

DIALEKTY

Hvor mange dialekter finnes i her i landet? – Like mange som det finnes steder.

„Ile dialektów jest tutaj w kraju? -Tyle samo, co miejsc.”

Dagbladet, r. 2000

 

Próbując odnaleźć odpowiedź na pytanie: ile istnieje norweskich dialektów, nie znalazłam żadnej konkretnej odpowiedzi. Nikt tak naprawdę nie wie, tak, jak w cytacie powyżej. A ile jest „miejsc” w Norwegii? No właśnie.

 

Każda część tego kraju mówi w troszkę inny sposób, nie ma jednak czym się przejmować. Dzisiaj chociażby wracałam autem z zajęć ze znajomą, która przyznała, że jadąc do Stavanger musi mówić po angielsku, bo nie rozumie osób ze swojego kraju! Wyobraź sobie, jakby to było, gdybyś jadąc dajmy na to na południe Polski musiał mówić w innym języku, by się dogadać ze swoimi rodakami. Hæ? (Co?)

 

Dlatego nie ma co się przejmować, a jedynie osłuchiwać i pytać. Ja dopiero po kilku miesiącach dowiedziałam się znaczenia dialektalnych słów w rejonie Trøndelag i sama zaczynam używać ich dzisiaj. Co ciekawe, mieszam dialekty, co dla osób stąd brzmi przezabawnie. Zazwyczaj Norwegowie bardzo cieszą się, kiedy zaczynasz korzystać z takich smaczków jak lokalne słówka: czują wtedy, że jesteś „swój” troszeczkę bardziej.
 

MOJA HISTORIA?

 

Tak naprawdę moja nauka języka norweskiego zaczęła się jakieś dobre kilka lat temu, kiedy na studiach poszłam na kurs w Poznaniu do jednej ze szkół językowych. Nie pamiętam już dzisiaj nazwy, wiem jednak, że za dużo z tej nauki nie wyniosłam – absolutne podstawy podstaw. Nie chciało mi się przykładać do lekcji, czasami nie miałam zrobionego zadania domowego, jakoś nie czułam radości z nauki. W grupie było ok. 10 osób. Nie miałam przede wszystkim motywacji (patrz punkt pierwszy) – nie wiedziałam do końca, czy wyjadę do tego kraju, nie używałam tego języka na co dzień, Norwegia wydawała mi się odległym miejscem, w którym byłam zaledwie raz.

 

Nauka została przerwana ze względów osobistych. Odnowiłam ją w maju 2017 roku. I ruszułam z kopyta. Zajęcia miałam 2 razy w tygodniu po godzinie: na przemian gramatyka i konwersacje. I co najważniejsze: face to face z nauczycielką na Skypie. Nie ma opcji, że nie mam zrobionego zadania, nie ma możliwości, że trochę „przysnę” na lekcji albo coś sobie oleję. Po pierwsze: zależy mi na nauce, po drugie: słono za to płacę od samego początku. Jedna lekcja kosztuje w okolicach 60 zł (godzinna). Byłoby słabo, gdybym sobie je olewała, to tak, jakbym 500 zł miesięcznie wyrzucała w błoto. A tego nie chcę.

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

Najśmieszniejsze sytuacje związane z nauką języka? Zanim poszłam do pracy, w której nie mogłam z klientami rozmawiać za bardzo po angielsku musiałam się często pytać o różne rzeczy. 😉 pamiętam, jak musiałam się znajomej zapytać, czy gaffel to na sto procent widelec 😂 albo kiedy przy moim imieniu było napisane luka i zastanawiałam się, co to znaczy, że jestem luka – okazało się, że to to małe okienko, w którym wydaje się jedzenie. Na szczęście z racji pewnego ogaru nie miałam nigdy większych problemów z językiem ale znam osobę, która zapytana o to, kto będzie coś wykonywać w pracy opowiadziała: ja! – co po norwesku znaczy po prostu tak. Zapytana jeszcze trzy razy z rzędu o to samo dalej cisnęła z uporem, że ja, ja, ja… 😂 a Wy? Macie jakieś śmieszne sytuacje związane z nauką języka? 🤓🤓😆 #norsk #bokmal #nauka #nowyjezyk #jezyknorweski #naukajezyka #funny #flatlay #flatlaytoday #flatlayoftheday #flatlaynation #igflatlays #igdaily #instaflatlay #blue #pink #coffeeholic #iphoneonly #iphone5s #pinklovers #pinkloversonly #roz #onthetable #learningthroughplay #learningisfun #gethappy

Post udostępniony przez Andżelika Bieńkowska (@gethappypl)


 

Co ważniejsze, dużo osób z mojego otoczenia zaczynało uczyć się wcześniej niż ja, ale po drodze stwierdzili, że to jednak nie ma sensu, z różnych powodów. Nie mieli motywacji, nie mieli odpowiedzi na pytanie: dlaczego. A szkoda.

 

Dzisiaj przygotowuję się do egzaminu norskprøve na poziomie B2, dlatego nasze lekcje koncentrują się głównie na tym teście. Po egzaminie wcale nie mam zamiaru zrezygnować z nauki. Wciąż czuję, że brakuje mi wiele słówek, wyrażeń.

 

Wystarczający ogar językowy osiągnęłam po około roku takiej nauki, teraz jest już tylko lepiej. Wciąż wyzwaniem są dla mnie pogaduszki znajomych – rozumiem, o czym rozmawiają, ale często ciężko mi coś powiedzieć szybko i skomentować od razu bez zastanowienia się nad słowem, czy wyrażeniem.

JAK SIĘ UCZĘ?

 

Oprócz zwykłych lekcji, staram się oczywiście chłonąć język na wiele innych sposobów. Kila razy dziennie sprawdzam coś w słowniku, moje social media są przesiąknięte norweskimi profilami, które uczą mnie mowy potocznej, codziennej. Seriale oglądam zawsze z norweskimi napisami. Kiedy jadę autobusem i znajdę jakieś dziwne słówko, staram się googlować znaczenie od razu.

 

W moim odczuciu, język norweski to język „prosty”. Nie musisz używać określonych wyrażeń w zależności od okoliczności. Każdy jest na „ty”, nie istnieje coś takiego, jak zwrot grzecznościowy. Żadnego „czy mogłaby Pani zechcieć pochylić się na tym problemem?” – po norwesku to raczej brzmi tak: „ej, ty! spójrz na to!” i nikt się nie obrazi: po prostu tak się mówi! Oczywiście, są zwroty traktowane jako bardziej formalne w mejlach, czy oficjalnych pismach, ale nie różnią się bardzo od takiej zwykłej rozmowy znajomych.

 

Gramatyka również jest prosta. Jeśli znasz język angielski lub niemiecki, nie przysporzy ci ona na pewno kłopotu. Są takie rzeczy, które wciąż mówię, czy piszę nie do końca gramatycznie, ale zawsze pocieszam się faktem, że sami Norwegowie też robią błędy, tak samo, jak my w języku polskim. To całkowicie ok.

 

Książki, z których korzystałam\korzystam to: På vei, Stein på Stein, Her på Berget, Troll i ord.
 

NAUKA JĘZYKA NORWESKIEGO – PORADY

 

Kilka porad końcowych to na pewno:

 

1. Nie bać się, mówić

 

Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Na szczęście od razu będzie słychać, że z Norwegii nie jesteś, więc nie ma czym się przejmować – każdy będzie się raczej cieszył, że próbujesz i nie będzie zwracał uwagi na błędy, tak, jak się tobie wydaje. To tak, jakby Norweg przyjechał do Polski i zaczął ze mną rozmawiać po polsku – byłabym oczarowana, nawet, gdybym słyszała błąd na błędzie.

 

2. Nie poddawać się

 

Nauka języka to proces często wieloletni lub tak naprawdę nigdy-nie-kończący-się. Trzeba sobie w głowie założyć, że to będzie trwać latami i przyjąć wyrozumiałą postawę wobec swoich potknięć. Po pewnym czasie będziesz o nich myśleć śmiejąc się w myślach.

 

3. Zacznij dziś

 

Być może nie masz jeszcze szkoły lub nauczyciela, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by twój telefon, laptop i seriale były ustawione na inny język. Nauczyłam się masy przydatnych słów, tylko dlatego, że mój instagram był po norwesku, tak samo, jak facebook. Polub strony, zaobserwuj profile. Z dnia na dzień będziesz rozumieć i wiedzieć coraz więcej.

 


Jakieś porady, pytania od Ciebie? Może już się uczysz i coś możesz od siebie? A może dopiero zaczynasz? Albo zdałeś właśnie egzamin? Daj znać w komentarzach!