W ostatnim wpisie na moim instakoncie z pozytywnym odbiorem spotkało się określenie „koniec przerąbania”. Do tej pory postrzegałam swoje życie jak podróż przez zamieć śnieżną. Szłam przed siebie, ale w twarz sypał mi śnieg, wiatr targał włosy, a ręka drętwiała od osłaniania oczu przed burzą.
Mawiają, że Polak po szkodzie też głupi, ale postaram się, by w tym roku nie tyczyło się to mnie. Poprzednia, trwająca pół roku, zima dała mi nieźle w kość. Połączenie mrozu, ciemności i niekończących się zapasów śniegu podkopało moje pozytywne nastawienie na wiele dni. W tym roku jestem na nią gotowa. Nie będę natomiast pisać o świeczkach, kocu, Netflixie i zielonej herbacie, bo to banały. Przejdźmy zatem do konkretów.
No to stało się. Chyba czas na uruchomienie osobnej zakładki na moim blogu, jakim będzie „farmacja w Norwegii”. Otrzymuję sporo zapytań o kwestie apteczne, zarówno od strony zawodowej (o której poczytasz sobie tutaj), jak i tej merytorycznej. Dzisiaj zapaliła mi się w głowie lampka, by napisać krótkie zestawienie produktów, w które warto zaopatrzyć się, wyjeżdżając do tego pięknego kraju. A kupując leki w Polsce będzie taniej, będzie więcej… bo w ogóle będzie. 😉
Tego dnia padało. W zasadzie nie wiem, czego się spodziewać po wrześniowym norweskim dniu w rejonie Trondheim. Mieszkanie tutaj szybko uczy, że świetna pogoda to taka, kiedy po prostu nie leje. Zgodnie z przysłowiem „det finnes ikke dårlig vær bare dårlige klær” /nie istnieje zła pogoda, tylko złe ubrania/ na placu pod katedrą Nidaros zebrała się spora grupa tęczowych osób gotowych na przemarsz ulicami byłej stolicy Norwegii w płaszczach przeciwdeszczowych z kolorowymi parasolkami pod pachą.
Dzisiaj swoją historię rozpoczęcia pracy w zawodzie higienistki dentystycznej opowiada Monika (@scandinavian_paradise), której przykład dowodzi temu, że warto mieć cel i… być otwartym na świat, szczególnie jeśli chodzi o szukanie pracy w Norwegii. Jak to się stało, że wyjechała do Skandynawii i ile włożyła wysiłku, by zacząć na nowo?
Ten tekst chodził za mną od dawna. Gdzieś pomiędzy życiem codziennym, zwykłymi sytuacjami, spotkaniami z Polakami, lub innymi narodami żyjącymi w Norwegii, napotykałam na mini sygnały. To były sygnały ewidentenie dające do zrozumienia o niskim poczuciu własnej wartości tylko i wyłącznie z tego powodu, że „nie jestem stąd”. Zazwyczaj ich efekty można było zobaczyć w życiu prywatnym, czy to zawodowym tych osób. Dlaczego czują się gorsze? I gdzie leży problem? Jak mu zaradzić?
Pracuję w służbie zdrowia, ale nie miałam pojęcia, jak wygląda ona w szpitalach. Tym bardziej tych norweskich. Autorka bloga nurseinnorway.com pozwoliła sobie zadać kilka pytań i opowiedzieć, jak się jej pracuje w Skandynawii. Nurse in Norway, czyli pielęgarniarka w Norwegii – oddajmy jej głos!
Też byłam w tym miejscu i to nie tak dawno. Jeszcze ponad rok temu biegałam z mopem od szóstej rano po norweskich osiedlach i biurach. Zderzenie się z nową rzeczywistością było dosyć brutalne – zima, lód, krótkie dnie, ciężka, fizyczna praca, która nie dawała żadnej satysfakcji. I starsi ludzie, których w ogóle nie rozumiałam zaczepiający mnie na schodach. Brr. Pierwsza praca w Norwegii była trudna. Ale była. Bo jakoś trzeba zacząć, a kto nie zaczynał swojej przygody tutaj od knajpy, mopa, albo praktyk niech pierwszy rzuci kamieniem. Oto lista firm, do których wysłałam mejla po tygodniu pobytu w Trondheim i dostałam pierwszą pracę po dwóch dniach poszukiwań. Lecim.
Podobno jeśli kochasz to, co robisz, to nie przepracujesz ani jednego dnia swojego życia. I każdy, kto kiedykolwiek faktycznie to do roboty się zabrał, zrozumie prędzej czy później, że trenerzy rozwoju osobistego z gatunku „jesteś zwycięzcą!” sromotnie się mylili. Nawet, jeśli kochasz, to co robisz, musisz robić też rzeczy, które niekoniecznie są przyjemne, ale cóż, czy masz jakieś wyjście? Na szczęście istnieją różne środowiska pracy. Od kiedy robię to w Norwegii, rozumiem, że wszystko może być łatwiejsze i przyjemniejsze, chociaż nadal musisz budzić się, bo dzwoni budzik. Dlaczego jednak praca w Norwegii jest przyjemniejsza niż w Polsce? Już mówię.
Polski farmaceuta w Norwegii to bardzo popularne zjawisko. Jak nim jednak zostać może nie wydawać się tak proste albo jasne. W Internetach jest masa informacji, ale niestety większość z nich jest bardzo stara lub zbyt ogólna. Jestem właśnie po podpisaniu kontraktu w wymarzonej aptece obok domu i mogę wreszcie zabrać się do opisania drogi, którą musiałam przejść, by pojawić się w tym miejscu. Kiedy to się zaczęło, jak się za to zabrać i jakie są możliwości?
Tania podróż do Norwegii to w pewnym sensie oksymoron. (Oksymoron? Tak, dobrze napisałam!). Nie da się zrobić tego tak tanio, jak jest to możliwe przy podróży do krajów bloku wschodniego, czy Azji południowo-wschodniej. Bilet z Poznania do Oslo potrafi kosztować 30 zł, a już autobus z lotniska do centrum ponad 100. Dlatego każda zaoszczędzona złotówka (a może korona?) potrafi być zbawienna. Zapraszam Cię, by poznać moje techniki, które sama stosuję na co dzień.