Pytacie wciąż o naukę języka norweskiego – oto moje ostatnie myśli na ten temat

Ostatnio jedna z Was zadała mi pytanie, jak mogę podsumować czas nauki języka norweskiego. Chociaż od ostatniej lekcji on-line minęło już więcej, niż rok, przyznaję, że to temat wciąż dla mnie żywy. Na drodze do dzisiejszej, jakby nie patrzeć, płynności i swobody, napotkałam wiele różnych faz i dzisiaj wam o nich opowiem. Na koniec podsumuję po raz kolejny porady dla wszystkich wątpiących w to, czy nauka norweskiego kiedyś się w ogóle kończy.


 

Naukę on-line (na Skype) rozpoczęłam w maju 2017 roku. Miałam samodzielne lekcje dwa razy w tygodniu po godzinie, dodatkowo moja nauczycielka – chwała jej za to – nigdy nie zostawiała mnie bez obszernego zadania domowego. Tym samym nie było zazwyczaj dnia w tygodniu, kiedy z językiem norweskim nie miałam styczności.

 

W trakcie nauki miałam wiele różnych faz. Najlepiej podsumowałabym to metaforą fal na wzbudzonym morzu. Czasami czułam, że już naprawdę sporo wiem (bo rozumiem fragment wypowiedzi w radio, czy spontanicznie słuchanej piosenki) i jestem na fali, po to, by kilka godzin później dostać poprawione (całe na czerwono) wypracowanie na temat słuszności nowych śmietników na osiedlu i o mało nie zalać się łzami – bo jeszcze tyle popełniam głupich błędów. Słyszałam, że wiele osób przechodzi podobne etapy, więc chciałam podkreślić, że ja również je miałam. I naprawdę nikt nie jest sam z takimi odczuciami, ty też nie.

 

Szłam podręcznikami: På vei, Stein på sten i Her på berget – ale nie religijnie. Materiały były mieszane z różnymi innymi, a książki były raczej kierunkiem, niż sztywnym programem wytyczającym kolejne tematy. Używałam również gramatycznych zeszytów ćwiczeń: Troll 1 i Troll 2 – są to bardzo dobre opracowania i szczerze je polecam. Na sam koniec robiłam sobie, już bardziej dla rozrywki, Język Norweski dla średniozaawansowanych z wydawnictwa Edgar i trochę żałuję, że nie miałam tej pozycji nigdy wcześniej w dłoni – to superkompaktowe kompendium do nauki najważniejszych aspektów z najpowszechniejszych dziedzin życia z prostymi ćwiczeniami. To taka książeczka, którą zabierzesz do samolotu albo w długą podróż pociągiem i z przyjemnością przerobisz kilka rozdziałów. Polecam.

 

Kiedy weszłam na wyższy poziom, zależało mi na poznaniu słownictwa związanego z sektorem ochrony zdrowia. Nie znalazłam świetnych pozycji na rynku, które by zaspokoiły moje potrzeby, ale używałam wtedy książki Helsenorsk. Språk og kommunikasjon for fremmedspråklig helsepersonell autorstwa Else Ryen og Lasse Morten Johannesen. Nauczyłam się z niej wiele dobrego na początek.

 

Pod koniec nauki wymyśliłam sobie, że chcę zdać egzamin norskprøve na poziomie B2. Wyczytałam w kilku ofertach pracy, że wymagany jest certyfikat z języka norweskiego, jeśli nie mówi się językiem norweskim natywnie/nie skończyło się tutaj szkoły średniej. Wtedy moja nauczycielka wyszukiwała różne materiały, które pomogły mi w nauce i przygotowaniach. Ostatecznie B2 otrzymałam z każdej części egzaminu, ale posiadanie certyfikatu jeszcze, szczerze mówiąc, nie otworzyło przede mną żadnych nowych drzwi. Mam nadzieję, że użyję tego dokumentu chociaż w staraniu się o obywatelstwo za kilka lat. 😉

 

Muszę przyznać, że język norweski jest prostym językiem… trudnym do opanowania. Prostym – bo gramatyka nie wymaga używania nadprzyrodzonych mocy, by ją ogarnąć – w sumie jest chyba najprostsza we wszystkich językach, jakich się uczyłam do tej pory. Trudnym do opanowania – bo wymowa sprawiała mi masę problemów i bardzo mnie to irytowało. Potrafiłam napisać i pomyśleć zdanie, ale miałam wrażenie, że źle je wypowiadam. I to było widać, bo ludzie mnie zwyczajnie nie rozumieli. Odpowiedni ton, melodia, akcent w norweskim pełni kluczową rolę i moja nauczycielka miała rację mówiąc, że to przychodzi z czasem. Faktycznie przyszło. I trochę się naczekałam.

 

Dopiero tak naprawdę niedawno ogarnęłam wymowę – tym razem mam na myśli mówiących innych ludzi – by zapisać czyjeś imię i nazwisko w miarę poprawnie ze słuchu. A nazwiska (imiona również) potrafią być bardzo wymyślne, nie przypominać żadnego innego znanego słowa i sprawiać problem nawet osobom o tym samym języku natywnym. Także jestem z siebie dumna! 🙂

 

Bardzo często ktoś pyta się mnie, ile czasu poświęciłam na naukę i zawsze wspominam, że około 3 lat – wtedy mam na myśli regularną naukę z nauczycielką. Mój ostatni wpis w zeszycie do nauki pochodzi z dnia 4. marca 2020. To jest jednak bardzo powierzchowne i nieprawdziwe do końca stwierdzenie, bo nie dalej jak kilka godzin temu sprawdzałam w słownikach znaczenie kilku słów, których znaczenia nie byłam pewna (å sløyfe jako czasownik, suveren jak przypomiotnik, løsøre w kontekście sprzedaży mieszkania). Wiele wyrażeń jest mi znanych, słyszę je często, ale potrafią mieć więcej znaczeń w zależności od kontekstu. Wolę się upewnić, sprawdzając ich znaczenie, niż popełnić błąd w komunikacji, szczególnie tej formalnej.

 

Pomocne linki, z których korzystam na co dzień:

 

# lizus.no – norwesko-polski, polsko-norweski – kiedy chcę na szybko coś podejrzeć – słownik ma błędy, brakuje mu haseł, często jest podany niepoprawny rodzajnik, mimo to korzystam z niego najczęściej, jeśli np. podejrzewam znaczenie słówka, ale chcę się upewnić, czy dobrze rozumiem

 

# ordbok – norwesko-norweski – słownik Uniwersytetu w Bergen, dokładny, z podziałem na bokmål i nynorsk. Tam najlepiej upewniać się co do rodzajnika.

 

# store medisinske leksikon – część store norske leksikon – pięknie opisane hasła medyczne, przydatne do nauki norweskiego medycznego

 

Kilka dobrych rad na koniec:
 

1. Musisz odpowiedzieć sobie na pytanie, PO CO uczysz się języka (jakiegokolwiek) – chcesz się pouczyć, bardziej dla rozrywki, niż faktycznych rezultatów – zapisz się do kilkuosobowej grupy językowej, rób ćwiczenia od czasu do czasu
 

2. Chcesz się języka nauczyć – zapisz się na zajęcia 1:1 (wszystko jedno, czy on-line, czy nie), obcuj z językiem prawie codziennie, próbuj używać go, jeśli masz okazję – nie uciekaj w wygodny angielski!
 

3. Daj sobie morze cierpliwości, a jak to nie wystarczy, podaruj sobie jej cały ocean.

 


Jeśli macie jakieś pytania odnośnie nauki języka albo chcecie się podzielić własnymi przemyśleniami na ten temat – zapraszam do komentowania!