Ślubu nie będzie! – czyli jak światowa pandemia pokrzyżowała życiowe plany

Tegoroczna pandemia pokrzyżowała nasze plany i chociaż ślub miał odbyć się pod koniec sierpnia, decyzję trzeba było podjąć odpowiednio wcześniej. Nigdy nie sądziłam, że nas to dotknie, ale zamiast się stresować, po prostu zabrałam się do roboty. Zbyt długie czekanie na decyzje rządów: norweskiego i polskiego doprowadziłoby mnie do szału, dlatego musiałam zacząć działać. Jak zatem przełożyć ślub zza granicy?

 

Z natury jestem optymistką i zawsze wierzę, że rzeczy się ułożą i wszystko będzie dobrze. Zazwyczaj mam nadzieję do samego końca. Tak samo do samego końca wierzyłam, że ta pandemia się zakończy tak szybko, jak się zaczęła i na Wielkanoc polecimy na Majorkę. No niestety. O przerażającym początku pandemii w Norwegii przeczytasz w tym wpisie.

 

Zdarzało mi się myśleć o tym przed snem. Na chwilę pozwalałam swojemu umysłowi błądzić, co będzie, jeśli będziemy czekać ze ślubem do sierpnia, i w końcu do niego nie dojdzie? Brak kontroli i same znaki zapytania, a zero konkretnych odpowiedzi, stresowały mnie.

 

O przekładaniu ślubu zaczęliśmy myśleć już w kwietniu. Wtedy jeszcze odkładanie wszystkiego na później wydawało mi się koszmarnym żartem. Nie przejmowałam się samym faktem wyjścia za mąż rok później – i tak jestem w stałym związku od wielu lat i w praktycznym życiu to zmienia niewiele. Innymi słowy: nigdzie mi się z tym nie śpieszyło i nadal nie śpieszy. Ale na samą myśl o organizacyjnym aspekcie robiło mi się słabo. Wiedziałam, że po prostu będę w nim… sama.

 

Jak się domyślasz (albo wiesz z doświadczenia), to babka przy organizacji wesela zajmuje się w zasadzie większością kwestii. Faceci po prostu jakimś cudem nie mają do tego głowy (już nawet abstrahując od pytań co do słuszności pudrowych serwetek obok srebrnej zastawy). Ja jestem osobą uwielbiającą organizację podróży, szkoleń, eventów… – dlatego ogarnianie własnego wesela do tej pory nie wydawało mi się w żadnym stopniu wymagające. Nawet biorąc pod uwagę fakt, że nie ma mnie na co dzień w ogóle w kraju, w którym się on odbędzie. Dopiero przekładanie wydało się mi się bardzo skomplikowane.

 

Niepotrzebnie. Pomogła tutaj metoda małych kroczków. Zaczęłam od zapytania sali, czy ewentualnie mają jeszcze jakieś wolne terminy na następny rok w sierpniu i kiedy. Niektórzy zaczęli mnie straszyć, że z racji pandemii i masowego przekładania wesel, miejsc może już nie być na rok 2021, bo nałożą się wesela 2021 plus te z 2020. Okazało się, że terminy są i to nawet bardzo fajne. Nasza sala (Restauracja Weranda) dodatkowo ma mieć wolne i gotowe apartamenty za rok dla Gości przyjezdnych, co było dodatkowym „za”.

 

Mogę przyznać bez bicia, że działanie pierwszy podjął… nasz ksiądz. Zapytałam się tylko wstępnie o wolne terminy w kościele, a on odpisał, że w takim razie przekłada ceremonię na pasującą mi datę. Okeeeej. I tak oto ślub, jednym wykreśleniem i przepisaniem do innej kartki w kalendarzu, został przełożony. Pozostało potwierdzenie sali oraz poinformowanie podwykonawców, którzy wykazali się ogromną wyrozumiałością co do naszej sytuacji i zmienili termin bez mrugnięcia okiem. Popełniłam jeden głupi błąd, mianowicie potwierdziłam nowy termin, zanim zapytałam podwykonawców, czy ta data jest w ich kalendarzu wolna #facepalm. Wyszło ostatecznie dobrze i wszyscy mieli czas, ale piszę o tym, byś sama nigdy nie popełniła nigdy tak durnej gafy organizacyjnej.

 

Później trzeba było poinformować Gości. To była końcówka maja i w Polsce padły pierwsze deklaracje o tym, że śluby i wesela znów mogą się odbywać w większej ilości osób. Usłyszałam kilka razy „ale wiesz, że już będzie można…?” co dla mnie w domyśle oznaczało: właśnie zrobiłaś uber-głupotę przekładając całą imprezę, mogłaś poczekać te kilka dni. Na szczęście to nie chodzi jedynie o możliwość posiadania wesela w Polsce, lecz również obostrzenia Norwegii co do wyjazdów i kwarantanny po powrocie. Aktualnie musimy czekać do 20 sierpnia na decyzje związane z podróżami za granicę (mam na myśli głównie Polskę).

 

Zastanawiałam się jeszcze, co zrobić poza poinformowaniem Gości osobiście, to znaczy telefonicznie. Tutaj z pomocą przyszła mi pracownia coniecopapieru.com, która zaproponowali stworzenie bezimiennych kart z powiadomieniem o nowej dacie. Uff! Karty powinny być w drodze za kilka dni. Tutaj super sprawa: pracownia wysyła pocztą za nas wszystkie zaproszenia i powiadomienia za dopłatą, z racji naszego pobytu w Norwegii. Co za oszczędność czasu!

 

W sumie więc odpowiedź na pytanie: jak przełożyć ślub zza granicy – jest prosta – tak samo, jak by się to robiło mieszkając w Polsce. W dobie cyfryzacji i tak wszystko załatwiamy przez internet lub telefon. Tym bardziej w czasach pandemii, kiedy jest to nawet wskazane.

 

Mam teraz tylko nadzieję, że kolejny rok będzie spokojniejszy i wszystko dojdzie do skutku, bo nie wyobrażam sobie robić tego wszystkiego na nowo! No i że sukienka szyta na miarę, wciąż będzie na mnie dobra. 😉


A Ty? Organizowałaś ślub zza granicy? A może też musiałaś przełożyć go w tym roku? Jak ci idzie? Daj znać!


Zdjęcie: Kenny Luo, unsplash.com