Oto co się wydarzy, kiedy Instagram ukryje ilość lajków

W psychologii istnieje pojęcie, o którym pewnie większość użytkowników social mediów nie ma zielonego pojęcia, ale pada jego ofiarą za każdym razem otwierając aplikację w telefonie i scrolując zdjęcia, jedno za drugim. Zwane jest ono „społecznym dowodem słuszności” i polega ono na tym, że widząc popularność zdjęcia, czy video, a więc rzeczy uwielbianej przez większą grupę, jednostka z automatu uznaje, że jest to wartościowy content, nieważne, co zawiera. Bo tak przecież twierdzi większość. Ostatnio Instagram ogłosił jednak, iż będzie testował ukrywanie ilości polubień oraz odsłon filmów. Czy uda nam się wtedy odbudować poczucie własnej wartości oparte o wirtualne serduszka na ekranie telefonów?

Edit 12.05: źródła, na których się opierałam to między innymi: later.com oraz buzzfeednews.com. Zgodnie z tymi źródłami, aktualnie ukrywanie lajków dotyczy tylko mieszkańców Kanady i to nie wszystkich. Aby mogli oni skorzystać z tej opcji, muszą wyrazić zgodę na zmianę wyświetlania feedu.

Każdy, kto kiedykolwiek śledził statystki, czy to na blogu, czy na jakiejkolwiek platformie mediów społecznościowych, doskonale wie, jak łatwo jest ulec złudnemu wrażeniu, że cyfry wyświetlane na ekranie świadczą o naszej wartości. Wróć. Oczywiście miałam na myśli, że świadczą o wartości contentu, nie nas samych. Prawda? Zapytam raz jeszcze: PRAWDA? Pomiędzy oceną siebie a oceną contentu istnieje jednak granica tak cienka, jak napięta folia, w którą wystarczy pstryknąć palcem, by podarła się na naszych oczach. Jej przerwanie dzieje się każdego dnia, kiedy śledząc zaangażowanie postów i działań w Internetach, zamiast nierównej kreski szybującej do góry, zauważamy, że nie tylko nie rusza się z miejsca, ale spada w dół. A razem z nią, spada na łeb, na szyję, nadszarpnięte poczucie własnej wartości.

No powiedz. Sama się przed sobą przyznaj. Nie udawaj, że nigdy tak nie było. Że to wcale nie ma znaczenia, że to tylko statystki, które nie dają ci jeść, nie zapewniają dachu nad głową, nie powodują, że sobotnie sprzątanie domu jest szybsze i łatwiejsze. A jednak. Ma na to na mnie wpływ. I na ciebie też.

Kiedy zobaczyłam informację, że Instagram zacznie testować ukrywanie ilość lajków, ucieszyłam się i zaciekawiłam, jaka będzie moja i świata reakcja. Nadal czekam na tę opcję, pewnie przyjdzie z kolejną aktualizacją za jakiś czas. Trzeba być cierpliwym. Tymczasem, mogę sobie luźno pogdybać, co się wydarzy. Lets go!

1. Firmy oszaleją

Marki, które współpracowały z Instagramerami, będą miały problem. A raczej, jakby to ładniej ująć, wyzwanie. Jeśli nie będą oficjalnie widzieć statystyk, będą musiały podbijać do „znanych” twórców i prosić ich o liczby, albo… zacząć używać narzędzi do sprawdzania kont, co prawdę mówiąc powinno mieć miejsce zawsze, kiedy dana firma wchodzi współpracę z twórcą. Wiem, że tak się nie dzieje, ponieważ istnieje cała masa ludzi, którzy oszukują pokazując cyfry oparte o boty i followersów kupionych na allegro. Tutaj być może utrze się trochę nosa zawodowym wkręcaczom. O takich narzędziach sprawdzających konta możecie poczytać tutaj: Hypeauditor, IGBlade.

2. Zaczniemy doceniać twórców, bo tak uważamy my, a nie większość

Ile razy zdarzyło ci się zobaczyć niczego sobie zdjęcie i paść ofiarą wstrząsu mózgowia? Jakim cudem ma ono trzy tysiące serduszek? – pojawiło się pytanie w głowie. Co jeszcze gorsze, klikałeś również „lubię to!” dolewając oliwy do ognia, bo przecież tak sądzi większość (patrz wstęp wpisu). A później zobaczyłeś rewelacyjne ujęcie znanego fotografa, które ledwo przechodzi zauważone przez tłum scrolujących użytkowników Insta? Heh. Kiedy usuniemy pogląd ilości osób „serduszkujących” być może dopiero wtedy zaczniemy na serio doceniać to, co naprawdę nam się podoba, a nie to, co podoba się większości?

 

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

 

Post udostępniony przez Andżelika Bieńkowska (@gethappypl)

Zdjęcie, które ma u mnie najwięcej serduszek, prawie 300! 😮
 

3. Zaczniemy publikować zdjęcia, które podobają się nam, a nie innym

Gdyby przybywał mi followers za każdą myśl typu: czy to się spodoba ludziom i będzie pasować do feedu? już dziś mogłabym konkurować o fejm z Ewą. Chodakowską. Istnieje cała masa zdjęć, które leżą i pachną na moim dysku, ale nie uważam, by były wystarczająco „instagram friendly”, a już tym bardziej, by pasowały do mojej słodkiej, różowej siateczki. Czy jeśli przestanę zwracać uwagę na ilość lajków, moje preferencje się zmienią? A może i tak będę sprawdzać statystyki i je kminić mocno?

Istnieje też czwarta opcja…

4. To w ogóle nie przejdzie

Cały test będzie trwał 24h albo krócej i możemy nie zdążyć naprawdę go zobaczyć, bo panikująca społeczność rozpocznie strajk, podniesie głos i rozniesie w proch komentarzami oficjalne portale narzekając na nowy typ wyświetlania zdjęć. Będzie tak, jak wtedy, gdy Instagram testował nowy sposób podglądu postów, który podobno był tak straszny, że został odwołany chwilę po tym, jak to się stało (tak szybko, że widziałam już tylko pozostałe głosy krytyki, ale już nie zdążyłam dostać aktualizacji).

 


 

A jakie jest Wasze zdanie na temat takiego ukrywania takich statystyk? Hot or not? Jak zapatrujecie się na takie zmiany?