Jeśli Polak Polakowi nie zaszkodzi… – jaki jest Polak za granicą?

Pierwsze dni za granicą, zima, ciemno prawie całą dobę. Udaje znaleźć się pracę szybko, bo po dwóch dniach od wysłania pierwszych mejli dostaję jakieś odpowiedzi. Nie było tak źle – pomyślałam. Pierwsza praca, zagryzanie zębów bo wczesne wstawanie, śnieg i lód wszędzie. Jedno z pierwszych zdań, jakie usłyszałam, zanim w ogóle zaczęłam cokolwiek robić: wiesz, jaki jest Polak za granicą? Pamiętaj, jeśli Polak Polakowi nie zaszkodzi, to…

 

w zasadzie już mu pomógł.

 

Znacie to?

 

Bo ja wcześniej nie znałam. Wygląda na to, że życie poza granicami swojego kraju rządzi się innymi prawami. Ale zaraz, zaraz, czy aby na pewno tylko poza granicami? O tym za chwilę.

 

To, czego nauczyli mnie Norwegowie to życzliwość i otwartość. Tolerancja, akceptacja… stop! Jeśli myślisz, że zagalopuję się za daleko, to się grubo mylisz. Chcę po prostu powiedzieć, że życie w Norwegii nauczyło mnie na serio po prostu zwyczajnej ludzkiej życzliwości i braku uprzedzeń.

 

Kierowca autobusu, który z uśmiechem na twarzy wita cię i opowiada, jakim numerem najlepiej jechać do kolejnej stacji? Pani w sklepie, która zaprasza cię do środka i delikatnie doradza, która bluzka dzisiaj będzie ci najlepiej pasować? Kelnerzy w restauracji, którzy, gdy pomylisz się w zamówieniu z chęcią skorygują błąd mówiąc: vi skal fikse det, Pani w urzędzie, która doradza jak płacić niższe podatki?

 

Utopia? Nie. Codzienność.

 

Dosłownie każdy na Twojej drodze zachowuje się jak twój przyjaciel. Życzy miłego dnia, jest bardzo uprzejmy, taktowny i nigdy nie da po sobie poznać, że myśli coś innego, niż to, że wszystko jest cudownie.

 

Tak wygląda życie tutaj. Tak wygląda życie wśród Norwegów. Można szybko przyzwyczaić się do tego, że życie jest łatwiejsze, bo nikt ci nie chce pod górkę zrobić. Życie jest po prostu takie ludzkie. Każdy jest człowiekiem i rozumie, że praca, to tylko praca. Poza tym po prostu każdy chce sobie w spokoju egzystować i cieszyć się dniem.

 

A jaki jest Polak za granicą? Cóż, sama spotkałam tylko tych, którzy mi pomagali. Ale szczerze powiedziawszy, nie spotkałam wielu. Kiedy tak sobie liczę, myślę, że na palcach obu rąk zmieściliby się wszyscy. Może dlatego, że kiedy tylko wyczuwam charakterystyczne: bo Norwegowie to tacy, siacy i owacy, a my to tacy świetni od razu uciekam, gdzie pieprz rośnie?

 

Byłam na początku mojej przygody tutaj na jednym spotkaniu pewnej organizacji. Zrzeszała Polaków chcących zrobić coś fajnego. W domu mówili mi: zobaczysz, będzie nieciekawie. Ale ja, jak to ja – ja siama. Musiałam się przekonać. Wytrzymałam 15 minut. Zrozumiałam, dlaczego nie chcę spotykać Polaków za granicą. Głównie dlatego, że mieszkając w obcym kraju, czerpiąc z jego możliwości garściami dalej narzekają, szukają dziury w całym, chcą brać ale nic nie dawać od siebie. Nie wierzę, że ktoś, kto krytykuje inną nację może odnosić się dobrze do swojej.

 

I tak właśnie jest. Czytaliście kiedykolwiek komentarze na jakimkolwiek forum Polaków za granicą gdziekolwiek? Jeśli przejedziesz przez posty i komentarze i znajdziesz kilka, w których zwyczajnie sobie pomagamy to tak, jakbyś trafił szóstkę w totka.

 

Mam wrażenie, że Polak za granicą jest jak taki pies ogrodnika, który boi się, że mu zabiorą. Boi się, że tego bogactwa i dobrobytu nie starczy dla każdego. Konkurujemy ze sobą bardziej o posadę i pracę, niż gdziekolwiek indziej. Szkoda tylko, że nie konkurujemy w tym, kto lepiej zna język, albo otwiera się na nową kulturę.

 

Z tego wszystkiego wyłania się paradoksalny obraz: my po prostu nie lubimy nikogo. Nie ważne, czy to Polak za granicą, czy w granicy swojego kraju.

 

Nie lubimy Niemca, Norwega, Szweda, Francuza… dla zasady. Ale Polaka też nie lubimy, tego za ścianą w swoim bloku, tego, z którym pracujemy, tego, który razem z nami przyjechał i też mu łatwo na początku nie było, ale jakoś idziemy dalej…

 

Dlaczego „Jeśli Polak Polakowi nie zaszkodził, to już mu pomógł.”? Dlaczego po prostu nie możemy być w stosunku do siebie ludzcy, wyrozumiali, mili? Dlaczego Norweg jest bardziej życzliwy w stosunku do uchodźcy z Iranu, niż Polak do Polaka w nowym kraju?

 

Na szczęście nie jest to zasadą. Na szczęście znam wiele osób – ambitnych, otwartych, wesołych, z chęcią otwartych na pomoc każdemu człowiekowi. Takimi chcę się otaczać.

 

A Ty? Jakie masz doświadczenia odnoście Polaków za granicą? Czy uważasz, że to powiedzenie jest sprawiedliwe? Daj znać.