7 przezabawnych rzeczy, które zrobi tobie język norweski – i pewnie nawet jeszcze tego nie wiesz

Każdy język mówiony charakteryzuje się swoimi prawami, melodią i sposobem wyrażania emocji. Nie da się zrobić kalki językowej, jeśli chce się brzmieć faktycznie tak, jak osoba natywna. Podczas nauki, słuchając Norwegów i ich sposobu myślenia wyłapiesz po pewnym czasie kilka elementów, które, kiedy o nich pomyślisz – będą bawić na maksa. Co śmieszniejsze, wejdą do twojego języka polskiego tworząc charakterystyczny sposób wymowy i akcentowania zdań. A może już niektóre z nich weszły na stałe do twojego repertuaru? Czy robisz już…

 

1. Mhm…?

 

Mhmm. Mhmm. Uhm. Hm. Hymm.

 

Mogę tak bez końca.

 

Tak, jak Polacy potwierdzają uczestniczenie w rozmowie i pokazują, że angażują się to, co mówi rozmówca poprzez mówienie milion razy: no, no, no, coś ty…, tak Norwegowie… mruczą. Robią „mhm” NON STOP. Czasami aż tego nie słychać. „Mhm” jest bardzo bez emocji, pokazuje, że ktoś cię słucha i rozumie, co mówisz. Jest bardzo spokojne, ciche i osobiście zauważyłam, że mnie samą uspokaja. Czasami wypowiedź rozmówcy już dawno się skończy, kiedy strona przeciwna jeszcze mruczy dobrych kilkadziesiąt sekund. To trzeba usłyszeć, by zrozumieć.

 

język norweski

2. Podwójne określenie podmiotu?

 

„Hej, ja przyszedłem na umówione spotkanie, ja.”

 

Klasyk.

 

Dopiero pewien poziom ogaru języka norweskiego (jak się uczyć i zacząć już dziś – dowiesz się tutaj) sprawia, że wyłapuje się ten akcent na samym końcu. Podmiot zawsze jest na samym końcu, ten sam, który na początku. To podobno takie potwierdzenie, żeby mieć pewność, o kogo chodzi. A może po prostu, zwyczajnie, lubią sobie tak mówić?

3. „Przychodzisz na spotkanie, czy…?”

 

To „czy” dodawane na końcu każdego zdania w postaci „eller” wejdzie ci w krew i będziesz dodawać je nawet do polskich zdań na sam koniec. Mam wrażenie czasami, że to taka łagodniejsza forma zapytania się kogoś o coś, bo zakłada z góry, że możesz nie chcieć tego robić. Ah, ta ich poprawność i delikatność.

4. „Jestem gotowy.”

jezyk norweski

Kiedy kończysz pracę, swoje jedzenie, jakieś zadanie, mówisz: jeg ferdig, co oznacza po prostu – zakończyłem to. Samo słówko „ferdig” = „gotowy”. Nie można tego jednak tłumaczyć bezpośrednio na „bycie gotowym”, bo to w tym właśnie sensie oznaczać będzie „jeg er klar”, na przykład jedzenie może być klar do konsumpcji. Tę różnicę wyłapuje się dopiero po jakimś czasie i warto umieć się nią posługiwać, bo zamiast gotowości do wykonywania zadania, możecie powiedzieć, że na dzisiaj to już koniec.

5. Będę brał Cię…

…a tak serio, to będziesz brać wszystko. Autobus, pociąg, samolot, kawę. Bo przecież „jeg skal ta…” – czyli wezmę – tyczy się środków transportów i zamawiania wszelakiej maści rzeczy. Później będziesz tylko kaleczyć i brać autobus do centrum, samolot na wakacje, czy taksówkę.

5. Kose seg?

 

Tego słowa nie da się do końca przetłumaczyć. Po angielsku odnieść można się do „enjoy”, albo po duńsku do „hygge”, czy po szwedzku do „mys”. Jedno jest pewne – to po prostu oznacza: spędzać miło czas wśród fajnych ludzi albo z dobrym jedzeniem czy w miłej atmosferze. Norwegowie koser seg w pracy, na imprezce, na zajęciach sportowych, w domu z książką i winem, na spacerze.

 

Możesz kose seg wszędzie, gdzie robienie czegoś daje ci frajdę.

 

Ja na przykład teraz koser meg hjemme, czyli miło spędzam czas pisząc bloga.

Od kose seg mamy również przymiotnik „koselig”, co chyba najlepiej przetłumaczyć na „przytulnie”.

 

7. Zapowietrzasz się?

 

Z tego, co mi wiadomo, język norweski to jedyny język na świecie, który mówi… na wdechu. Poprawcie mnie, jeśli się mylę. Brzmi to trochę, jakby ktoś się zaczynał dusić, albo tak bardzo chciał dokończyć zdanie, że MUSI skończyć je wdychając powietrze, chociaż niewiele można z tego zrozumieć.

 

Na szczęście nie jest to wymóg, który sprawia, że stajesz się bardziej norweski w rozmowie. Wciąż wiele z Norwegów w ogóle nie używa tego sposobu – jest to raczej wyjątek, niż coś, co robi większość. Może wynosi się to z domu, podobnie jak dialekt?

 

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

 

Post udostępniony przez Andżelika Bieńkowska (@gethappypl)



 

A Ty? Zauważyłaś już już jakieś ciekawe elementy z języka norweskiego, które cię bawią, dziwią albo są w jakiś sposób wyjątkowe? Daj znać!