Tak wiele z nas ma często ten problem. Musimy chodzić z podniesioną głową, nie dać się światu, poprawiać koronę i iść dalej, ale to tylko pozór. Pod płaszczykiem pewności siebie same wmawiamy sobie słowa, które kiedyś zafundowano nam razem w gratisie do pakietu o nazwie „wychowanie”. Wchłonęłyśmy jak gąbka autodestrukcyjne zachowania i myśli, które później, niczym nadbagaż, nosimy na swoich ramionach do końca życia. Zaniżone poczucie własnej wartości można jednak naprawić. Same myślimy swoje myśli, same możemy je zmieniać. Sprawdź, które z nich całkowicie niepotrzebnie wprowadzają cię w gorszy nastrój. Razem je zmienimy na coś konstruktywnego.
Każda z nas to robi. Nawet ta, która naprawdę jest pewna siebie i idzie przez życie z podniesioną głową, z pewnością robi to sobie od czasu do czasu. Całkowicie nieracjonalne, niepotrzebne autodestrukcyjne myśli mogą zatrzymać nawet najśmielsze i najlepsze przedsięwzięcie, czy życiowe zmiany. Na szczęście świadomość ich istnienia pozwala nam zamienić je w coś, co już nie stanie na twojej drodze do realizacji celów i siebie w swoim prywatnym życiu.
Czy kiedykolwiek zatem…
To pierwsza z autodestrukcyjnych postaw osób z zaniżonym poczuciem własnej wartości. Jeśli zobaczyłaś gniewny wzrok koleżanki z pracy i zamiast zapytać, czy się na ciebie za coś gniewa, od razu zakładasz, że na pewno coś źle zrobiłaś — czynisz założenia! Zanim ustalisz, że to na pewno twoja wina, zwyczajnie zadaj pytanie. Pewnie okaże się, że jej postawa nie ma nic z tobą wspólnego.
Druga z autodestrukcyjnych myśli polega na zakładaniu, że powinnaś być dobrą żoną, kochanką, ulubienicą szefa albo powinnaś zawsze wyglądać, jak milion dolarów. Jest to nieracjonalne i wynika znikąd — bo niby kto ci karze (poza sobą samą)? Zamiast narzucać sobie nierealne wymagania, zapytaj samą siebie, jak mogłabyś na przykład poprawić swoją relację z bliskimi w nadchodzących dniach albo zastąp „powinność” „chęcią” – chciałabyś mieć lepsze wyniki w pracy i wychodzi to z twoich aspiracji, a nie z wyimaginowanych wymogów.
To zakładanie, że życie będzie idealne. Kiedy nie jest, szukasz powodu w sobie i biczujesz samą siebie w myślach. „Dlaczego mi się to dzieje?„. Dlaczego? Bo rzeczy się dzieją, a jedyne, co możesz kontrolować, to swoją reakcję! Czasami warto włączyć bardziej racjonalne myślenie i odpuścić oczekiwanie idealnych warunków.
Muszę przyznać, że to pułapka, w którą ja najczęściej wpadam. Mam wrażenie, że często ta tendencja przewija się też w związkach. Kojarzysz słynne: „bo ty NIGDY nie wyrzucasz śmieci!” albo „bo ja ZAWSZE muszę to robić sama!”…? Z moim narzeczonym śmiejemy się z tego i używamy tych wyrażeń dla żartów — doskonale oboje wiemy, że takie gadanie nie rozwiązuje żadnych problemów. O wiele lepsze będzie myślenie po prostu: ok, potrafię to, tamto muszę poprawić. Konkretnie i na temat. I samopoczucie o wiele lepsze!
Bardzo podobne do punktu powyżej. Myślenie w tych kategoriach, to uważanie, że jeśli się zrobiło coś źle, to jest się w tym całkowicie beznadziejnym na całej linii. To wytykanie sobie, że jeśli nie udała ci się jedna rzecz, czy w ciągu dnia, to znaczy, że całe życie jest do czterech liter. O wiele lepiej będzie być zdrowym optymistą: założyć, że znajdzie się sposób na rozwiązanie problemu i nauczy się z czasem lepszego ogarniania.
Jak opakowaniu w supermarkecie. Jeśli nakleisz na niego znaczek z napisem: produkt wegański, to znaczy, że ten produkt w każdych warunkach, przez całą swój czas przydatności jest wegański. A co z tobą? Czy kiedykolwiek dałaś sobie naklejkę: jestem głupia, bo głupio postąpiłaś? Istnieje całkiem sporo ludzi, którzy zachowują się nieodpowiedzialnie od czasu do czasu, robią idiotyczne rzeczy, ale czy to znaczy, że zawsze i wszędzie są idiotami lub osobami nieodpowiedzialnymi? Nie sądzę.
przestałaś widzieć pozytywy sytuacji? Załóżmy, że masz świetny dzień w pracy, do momentu, kiedy nie pójdzie ci oczko w rajstopach i podczas ważnego spotkania masz wrażenie, że wszyscy się gapią tylko na ciebie i na tę nieszczęsną katastrofę na lewej łydce. Później, zamiast myśleć, że pewnie ugrałaś, co trzeba, czujesz tylko wstyd i przykrość. Zastanów się, na czym się możesz skupić, by pamiętać pozytywnie ten dzień i widzieć siebie z lepszej perspektywy na przekór pierdołom, które mało znaczą?
Czyli swoje zasługi umniejszałaś, a innych powiększałaś, chociaż obiektywnie patrząc, obie kwestie są ważne. Na przykład dla jednych ważniejsza będzie rodzina, dla innych kariera. Ktoś może mieć mega pracę, ale zaniedbany dom. Ty będziesz wzorową Panią domu, ale zamiast widzieć swój udział w tym aspekcie, będziesz umniejszać swoją wartość, bo ktoś ma lepszą ścieżkę zawodową. Każdy ma inne życie, zalety i sukcesy — ale żaden nie jest lepszy od drugiego, a już tym bardziej nie przesądza o wartości.
„Chyba umarłabym z rozpaczy, gdybym została sama…„, „Jakby mi się nie udało, to chybabym sobie nigdy nie wybaczyła!„. Zamiast układać czarne scenariusze, zadaj sobie pytanie, czy to w ogóle jest możliwe. Pomyśl, kto za sto lat (albo pojutrze) będzie o tym pamiętał.
Mąż zapomina kupić coś ze sklepu, a ty zwalasz to na siebie, bo mogłaś mu przypomnieć. Dorosłemu synowi nie wiedzie się na uczelni, od razu myślisz, że to twoja wina, bo kiedyś nie pomagałaś mu przy lekcjach tyle, ile chciałaś.
Należy pamiętać, że mamy na siebie wpływ, ale ostateczna decyzja wynika tylko i wyłącznie od osoby, która ją podejmuje. Nie możemy wziąć odpowiedzialności za czyjeś dorosłe życie. Odpuść.
To przeciwieństwo personalizacji, czyli takie typowe: „To wszystko wina moich rodziców!” albo „Ten rząd zrujnował moją firmę!„. Oczywiście, wszystko ma na siebie wpływ, ale obwinianie zrzuca całą odpowiedzialność za swoje życie i przekazuje je w ręce warunków zewnętrznych. Osoba z ze zdrowym poczuciem własnej wartości zrozumie, że może czyjeś zachowanie było niefajne, ale nie stworzy z tego problemu, przez który przestanie robić cokolwiek.
utożsamianie uczuć z faktami, moje ulubione! Mam wrażenie, że swego czasu robiłam to nagminnie. Gdy czujesz się beznadziejnie, zakładasz, że to ty jesteś beznadziejny. Gdy czujesz się przegrany, uznajesz siebie za przegranego. Jest to nieprawda… spróbuj sobie wyobrazić kogoś, kto jest całkowicie przegrany? Takie osoby nie istnieją! Twoje uczucia są tylko uczuciami, produktem myśli, a nie absolutnym stanem rzeczy.
Daj znać, który z podpunktów jest dla ciebie najbardziej charakterystyczny. Uświadomienie sobie na wstępie, że w ogóle robi się sobie tak dużo niepotrzebnego problemu swoimi myślami, już samo w sobie jest wyzwalające.
Tekst został napisany na podstawie materiału z książki „Jak zwiększyć poczucie własnej wartości? Trening” Glenn R. Schiraldi. Jego stworzenie zostało zainspirowane dużym odzewem osób, które zapytały się mnie o tytuł książki, która lata temu pomogła mi z problemem niskiego poczucia własnej wartości. Darmowy fragment książki możesz ściągnąć tutaj.