Jeszcze tydzień temu przymierzałam sukienkę, którą miałam zamiar założyć wczoraj na spektakl teatralny. Chodziłam w niej w po domu, zastanawiając się, które szpilki i kolczyki będą najbardziej odpowiednie. Tego samego wieczoru wieszałam pranie. Jednym z ubrań była krótka bluzeczka z Guess’a, którą uwielbiam, ale zakładam tylko wtedy, kiedy jest bardzo ciepło. Pomyślałam z rozmarzeniem, że założę ją następnym razem na spacer po mieście Palma de Mallorca. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że każdy z tych planów (jak i wiele innych) legnie w gruzach za 3 doby.
Rozbawienie. Przerażenie. Uczucie zażenowania. Te i inne uczucia towarzyszyły mi w poszukiwaniu ekstremalnych i absurdalnych wypowiedzi z polskich forów o życiu w Norwegii. Nigdy do tej pory tam nie zaglądałam i teraz wiem już dlaczego. To, co zobaczyłam, nie da się jednak jednak odzobaczyć. Jak nie ma sensu płakać, to można się pośmiać. Zakładaj kask, gogle przeciw głupocie i ochraniacze na cztery litery. Jedziemy na wyboistą wycieczkę po polskich forach dyskusyjnych o życiu w kraju Wikingów.
Kiedy przygotowujesz się do ezgaminu Norskprøve, bywa, że łatwo pogubić się w materiałach, z których warto skorzystać. Osobiście przetestowałam różne opcje, wykupując również dostęp do niektórych z nich, dlatego wiem, co warto, a co nie. A dlaczego ostatecznie zdałam na B2? To już inna historia.
W ostatnim wpisie na moim instakoncie z pozytywnym odbiorem spotkało się określenie „koniec przerąbania”. Do tej pory postrzegałam swoje życie jak podróż przez zamieć śnieżną. Szłam przed siebie, ale w twarz sypał mi śnieg, wiatr targał włosy, a ręka drętwiała od osłaniania oczu przed burzą.
Mawiają, że Polak po szkodzie też głupi, ale postaram się, by w tym roku nie tyczyło się to mnie. Poprzednia, trwająca pół roku, zima dała mi nieźle w kość. Połączenie mrozu, ciemności i niekończących się zapasów śniegu podkopało moje pozytywne nastawienie na wiele dni. W tym roku jestem na nią gotowa. Nie będę natomiast pisać o świeczkach, kocu, Netflixie i zielonej herbacie, bo to banały. Przejdźmy zatem do konkretów.
No to stało się. Chyba czas na uruchomienie osobnej zakładki na moim blogu, jakim będzie „farmacja w Norwegii”. Otrzymuję sporo zapytań o kwestie apteczne, zarówno od strony zawodowej (o której poczytasz sobie tutaj), jak i tej merytorycznej. Dzisiaj zapaliła mi się w głowie lampka, by napisać krótkie zestawienie produktów, w które warto zaopatrzyć się, wyjeżdżając do tego pięknego kraju. A kupując leki w Polsce będzie taniej, będzie więcej… bo w ogóle będzie. 😉
Tego dnia padało. W zasadzie nie wiem, czego się spodziewać po wrześniowym norweskim dniu w rejonie Trondheim. Mieszkanie tutaj szybko uczy, że świetna pogoda to taka, kiedy po prostu nie leje. Zgodnie z przysłowiem „det finnes ikke dårlig vær bare dårlige klær” /nie istnieje zła pogoda, tylko złe ubrania/ na placu pod katedrą Nidaros zebrała się spora grupa tęczowych osób gotowych na przemarsz ulicami byłej stolicy Norwegii w płaszczach przeciwdeszczowych z kolorowymi parasolkami pod pachą.
Wakacje w Tajlandii dobiegły końca. Chociaż dopiero co z nich wróciłam, mam wrażenie, jakby minęły miesiące od kiedy słyszałam szum oceanu a na twarzy czułam lekką trzydziestostopniową bryzę, która targała włosy. Jak zawsze, do wyjazdu przygotowałam się robiąc dogłębny research internetów. Jak zawsze również pojawiły się sprawy, których nie dało się przewidzieć i zaraz ci o nich opowiem. No to notatnik w dłoń i jedziemy!
Dzisiaj swoją historię rozpoczęcia pracy w zawodzie higienistki dentystycznej opowiada Monika (@scandinavian_paradise), której przykład dowodzi temu, że warto mieć cel i… być otwartym na świat, szczególnie jeśli chodzi o szukanie pracy w Norwegii. Jak to się stało, że wyjechała do Skandynawii i ile włożyła wysiłku, by zacząć na nowo?